To wygląda tak, że w tych ubezpieczeniach od następstw nieszczęśliwych wypadków tych tzw. Szkolnych pokutuje taki mit, że ubezpieczenia są obowiązkowe, tymczasem są one zupełnie dobrowolne. Można je wykupić, ale nie trzeba. W tego typu ubezpieczeniach zauważyliśmy taki problem, że klienci mają nie do końca wytłumaczone za co dokładnie płacą, co mogą otrzymać za tą składką, którą opłacają. I też są oczekiwania, jak np. dziecku złamie się ręka, że dostanie 10 tys. zł odszkodowania, a tymczasem jest dla fachowców jasne, że te 10 tysięcy zł to jest maksymalna suma ubezpieczenia w razie śmierci. Ale tego klienci nie wiedzą, widać tutaj taką potrzebę edukacji. My staramy się o tym informować, ale liczymy też na towarzystwa ubezpieczeniowe i pośredników, że będą tłumaczyli o co chodzi w tych ubezpieczeniach.